Przepraszam za ten wpis, ale będzie on bardzo dobitny. Jeśli chcesz osiągnąć cokolwiek, to musisz zrozumieć człowieku jedną podstawową rzecz. I nie jest ważne, czy chcesz zarobić dodatkowe „kilka stówek”, „parę baniek”, czy chcesz po prostu być szczęśliwy i odepchnąć od siebie negatywizm tego świata. Rozwiązania, o których tu napiszę stosuję już od jakiegoś czasu i wiesz co? To działa!
Zacznę od cytatu, który kiedyś gdzieś przeczytałem i bardzo mocno utkwił w mojej pamięci. Niestety nie pamiętam gdzie i kiedy na niego trafiłem, ale brzmi on mniej więcej tak:
Nigdy nie przyjmuję krytyki od kogoś, od kogo nie przyjąłbym porady.
Świat, w którym żyjemy pełen jest specjalistów w każdej dziedzinie. Napisz coś w internecie, a za chwilę zjawi się ktoś, kto napisze, że jesteś debilem, że masz szczęście, że to nie orangutan zapłodnił Twoją matkę i tym podobne odkrycia. Czytasz później takie dyrdymały i zastanawiasz się, czy to, co robisz ma w ogóle sens… Ma! I to ogromny! Robiąc swoje czujesz się spełniony. Nakręca Cię świadomość tego, że Twoja własna droga gdzieś Cię prowadzi. Nie spędzasz tygodni na śledzeniu losów bohaterów płytkich seriali tabloidowej telewizji tylko dbasz o swój rozwój, zdobywanie wiedzy i „kręcenie swoich własnych lodów”. To, co robisz napędza Cię, a każda przeczytana książka, rozmowa z kimś, kogo opinia jest dla Ciebie ważna, każde spotkanie w gronie „idących do przodu” jest niczym wzbogacony uran w Twoim reaktorze.
Pozwól więc, że przytoczę myśl, która kiedyś „ułożyła” mi się w głowie:
„Nie” ustala dystans pomiędzy Tobą, a tymi, którzy bezustannie dryfują.
Prawdopodobnie każdy z nas ma kilku znajomych, którzy wiecznie na coś narzekają, doszukują się problemu, gdzie tylko się da. Nie koncentrują się na tym, co jest dobre, ale bezustannie krytykują świat, który ich otacza. Zasypują Cię informacjami, które w żaden sposób nie wpływają na Twoje życie, przedstawiają Ci „naukowe” dowody na wyższość dowolnie wybranego kraju (którym zawsze jest Polska) nad innym krajem. Podatni są na manipulację faktami najwyższego poziomu abstrakcji, ślepo wierzą w którąkolwiek z opcji politycznych i bardzo często na pytanie „jaką książkę ostatnio przeczytałeś?” odpowiadają „Nasza szkapa”, czy „Janko muzykant” (Sienkiewicza, czy Mickiewicza znają chyba tylko z nazw ulic). Postawa obserwatora, który analizuje, sprawdza źródła i samodzielnie wyciąga wnioski jest dla nich niczym planeta w odległej galaktyce – nieosiągalna. Wszystkie strony www, które są w domenach .edu są dziełem szatana, a zdrowy rozsądek jest Jednorożcem, który wyżera trawę wokół garnka ze złotem na końcu tęczy. Kiedy próbujesz coś wytłumaczyć, nakierować rozmowę na tor zwany merytorycznym, to patrzą się na Ciebie jakbyś miał dwie głowy. Zadaj takie pytanie któremuś ze znajomych potencjalnie zaliczających się do tej grupy: „Jak myślisz? Jaką grubość ma cień, który rzucasz na chodnik w słoneczny dzień?”. Gwarantuję Ci – będą jaja! Nagle okaże się, że człowiek żyjący w trójwymiarowym świecie wróci do swojego ulubionego – dwuwymiarowego, w którym jest tylko „TAK” i „NIE”, „Oni” i „My”, zera i jedynki – nic więcej. Słowem – jego mózg poczuje się „jak u siebie” *. Kilkakrotnie przeprowadziłem ten mini-test, dając swoim rozmówcom wskazówkę, że nasz świat jest jednak trówymiarowy. Niestety – często zamykali się w dwóch wymiarach.
Nie namawiam Cię do zupełnego zrywania kontaktów – to nie jest moją intencją. W końcu z kimś się czasem musisz napić. Zastanów się jednak, czy z każdym warto prowadzić głębsze rozmowy? Czy misja nawracania na zdrowy rozsądek ma sens w każdym przypadku? Czy warto każdemu przedstawiać Twoje plany i pomysły na biznes, życie? Czy ma sens opowiadanie o książce, którą właśnie czytasz? Czy może lepiej z zainteresowaniem i potakiwaniem wysłuchać relacji z najnowszego odcinka telenoweli, albo „recenzji” artykułu z jakiegoś portalu plotkarskiego?
Powiedz sobie w duchu „nie” i przestań marnować czas i energię na zbędne dyskusje na tematy, które NIC nie wnoszą do Twojego życia. Ja tak mam „fabrycznie” przez swoje INFP, ale obserwując czasem „dyskusje” w internecie, czy wśród znajomych podczas różnych spotkań, dochodzę do wniosku, że „spory o pietruchę” zawładnęły dzisiejszym światem. Zupełnie niepotrzebnie.
Kilka dni temu zapytałem mojego starszego syna, który kłócił się z moim młodszym potomkiem o jakąś zupełną pierdołę: „Wolisz mieć rację, czy być szczęśliwy?” Odpowiedź, którą usłyszałem utwierdziła mnie w przekonaniu, że jeszcze sporo nauki przed nim: „Będę szczęśliwy, jak udowodnię, że mam rację!”. Jeśli chcesz wiedzieć dlaczego wyciągnąłem taki wniosek, to odsyłam Cię albo do zdrowego rozsądku, albo do ksiązki Dale’a Carnegie „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi” (jeśli nie masz czasu jej przeczytać, to na youtube znajdziesz bodaj 8-mio godzinnego audiobooka-szczerze polecam). Wracam do tej książki bardzo często i czasem czytam ją moim stworzeniom do snu, ale póki co zapamiętują z niej np. historię o psie kupionym za kilka centów.
„Zacznij latać z orłami, a nie grzebać z kurami”
Na koniec tego wpisu mały disclaimer. Daleki jestem od stwierdzenia, że ja nie „dryfuję”. Wręcz przeciwnie – ja bezustannie dryfuję. Jednak mój drift, to książki, szkolenia, kursy, rozmowy z ludźmi, których zdanie i opinie są dla mnie ważne. Odłączyłem się od wiadomości, nie oglądam praktycznie w ogóle telewizji, serwuję sobie tylko tę wiedzę, która mieści się w moim kręgu zainteresowań i jest mi z tym dobrze. Nie odbieram prawa, nie neguję i nie potępiam tych, którym nie jest „po drodze” ze mną. Staram się jedynie ograniczać i tłumić to, co dla mnie jest szumem i nie wdawać się w dyskusje, które wg. mnie do niczego nie prowadzą. Każdy ma „swój świat”, w którym dryfuje i każdy ma prawo do wyboru swojego oceanu. Jeśli Ty pływasz po moich wodach terytorialnych, jesteś moim gościem. Jeśli ja wpływam na Twoje, traktuj mnie także jak gościa – nie wroga. Wszelkie prawa do powyższego zdania kursywą zastrzeżone 😉
* O wymiarowości cienia: żyjemy w „obserwowalnym” świecie trójwymiarowym. Punkt, który teoretycznie jest jednowymiarowy, przyjmuje taką formę jedynie w rozważaniach fizyków i matematyków. To, że (jeszcze) nie potrafimy na obecnym etapie wiedzy zmierzyć grubości cienia, nie znaczy, że jej nie ma. Zresztą jeśli zaintrygował Cię ten problem, to poczytaj o czymś takim, co zwie się „umbra” i ma związek z zaćmieniem słońca. Osobiście uwielbiam takie „zagadki”.